piątek, 2 maja 2014

Łódź Maraton Dbam o Zdrowie 2014 - podsumowanie

Co prawda minęły już dwa tygodnie ale tak jakoś dopiero teraz znalazłem w sobie trochę chęci aby podsumować te 27 tygodni ;-)
Wszystko zakiełkowało w głowie "starszego pana" 8.10.2013r. Coś koło połowy września rozkręciłem i schowałem rower, zimą nie jeżdżę bo nie lubię ;-) Roweru nie ma, i co? Co zrobić aby jakoś utrzymać formę do wiosny? Basen - nie, nie lubię pływać, Siłownia - też jakoś nie leży ;-) jestem leniwy a tu trzeba po pracy dojechać, wrócić do domu ....... no nie.
Wiem! będę biegał :-) tak pomyślałem. Nic specjalnego 3 do 5km, spokojnie bez ciśnienia :-)
Po ok. 3-4 tygodniach .......... klapa. To samo kółko kilka razy w tygodniu znudziło i .......... zabiło chęć do biegania :-( Problem pozostał.
Rano przed pracą mam zwyczaj czytania lokalnych wiadomości. Trafiłem na reklamę Motivato.pl. "Z nami przebiegniesz maraton", "od zera do bohatera" czy jakoś tak. Po pracy "klik", wypełniłem ankietę personalną ........... plan treningowy został wygenerowany :-) Coś innego, różniące się między sobą treningi długością, intensywnością, tempem itd. jednym słowem różnorodność ;-)
Zacząłem .............. nie było nudno ........... zaczęło bawić ............ zaciekawiło ........... tak to był strzał w dziesiątkę :-) Doszło do tego że w pracy nie mogłem doczekać się treningu. A potem wsiąkłem na dobre i pojawiła się myśl "a właśnie że dam radę!" Przez 27 tygodni po 4 treningi w tygodniu "przeleciałem":
13.04.2014r. .......... dzień weryfikacji ;-)
Nie będę ukrywał że pewne obawy miałem. Nigdy tak dużo i tak długo nie biegałem. Postawiłem sobie za cel że nie przekroczę 4 godzin i 30 minut. W nocy raczej kiepsko mi się spało. Wszystko minęło na starcie, bardzo dużo ludzi, wszyscy uśmiechnięci, kolorowo, muzyka ......... będę to długo pamiętał :-)
Piotrek, który pojechał ze mną zabrać torbę ze zbędnymi ciuchami chyba był dumny z taty ;-) dodał mi ........ skrzydeł (teraz to już musiałem dać radę ;)
Ustawiłem się tak aby "mieć na oku" prowadzącego na 4:30. Potem tylko strzał startera i ........ poszło.
Pacemaker na 4:30 Pani z nr 337
Prowadząca grupę świetnie "dowodziła", doskonale regulowała tempo, dodawała otuchy "pękającym" - tak, to był kawał dobrej roboty w Jej wykonaniu.
fot.J.Kosmatka
Wszystko szło pięknie do mniej więcej 32-35 kilometra. Miło, dobry humor, ktoś powiedział jakiś kawał, kibice uśmiechają się, biją brawo aż tu nagle ........... pierdut ........ nogi! Właściwie to nie wiem co mnie bolało ................ bolało mnie wszystko od pachwin do kostek! Pierwsza myśl: koniec? boli jak diabli! A potem kolejna: jak to? 27 tygodni bez względu na pogodę pójdzie w .......... :-[ O nie! Rozmyślałem tak sobie przez jakieś 5km i .............. przeszło ;-) Potem już poleciało. Nawet było mnie stać przycisnąć na 40 kilometrze dla pewności ;-) że nie przekroczę założonych 4:30. Jakieś 30m przed metą przekonałem się jak dużo może kosztować takie przyciśnięcie - nogi straciły ........... kontakt z głową ;-) doleciałem chyba te 30m dzięki sile .......... bezwładności ;-) Udało się 4:24:16 ! Wierzcie mi, słowo szczęście nie wystarczy aby opisać chwilę przebiegnięcia linii mety. Warto było :-) Pojawił się ........... głód .......... na więcej, wsiąkłem ;)
Za chwilę nogi stracą kontakt z głową ;-)
fot.K.Szymczak
No nie mogę biec przed łódzką legendą maratonu :-)
Padam na r.. ale z fasonem ;-)
Jest moc ;-)
Samo szczęście !
Piotrek :-) mój service man ;-)
Musiałem sfocić ;-)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz